Dagna - recenzje
Jak dla mnie ideał :)
Układanie puzzli to drugie obok grania w gry planszowe hobby, jakie posiadam i bardzo się cieszę, że Rebel postanowił wzbogacić swoją ofertę o puzzle. Najczęściej układam puzzle firmy Trefl, Castorland, Clementoni, Educa, Schmidt, Ravensburger. Zdarzyło się też kilka Piatników i Cornerów. Mając takie porównanie mogę śmiało powiedzieć, że puzzle rebelowe to jedne z najlepszych, jak nie najlepsze, puzzle jakie układałam. Po rozpakowaniu w pudełku nie ma pyłu, który czasami się zdarza w innych puzzlach. Podczas układania spasowanie jest idealne, puzzle bardzo fajnie w siebie wchodzą i nie zdarzyło się, żeby jeden fragment pasował w dwa różne miejsca. Jeżeli chodzi o wykonanie, to pod względem jakości jest na super poziomie - puzzle są wykonane z grubego, przyjemnego kartonu, tak fajnie zaokrąglonego na brzegach. Nadruk jest wykonany w dobrej rozdzielczości, wszystkie szczegóły są dobrze widoczne. Nadruk nie odbija światła, dzięki czemu puzzle przyjemnie się układa nawet wieczorami przy zapalonej lampce tuż nad stołem. Na początku po otwarciu pudełka przestraszyłam się, że wybrany obrazek będzie ciężki do ułożenia ze względu na przeważającą liczbę ciemnych elementów, ale podczas układania wręcz ze zdziwieniem zauważyłam, że bardzo łatwo jest rozróżnić fragmenty o kolorze ciemnozielonym, ciemnobrązowym, ciemnogranatowym, ciemnoszarym i czarnym. Jeżeli ktoś z Rebela to czyta, to bardzo proszę, wprowadźcie do swojej oferty więcej takich puzzli, bo 4 obrazki do wyboru to jednak mało (z czego dwa nie są w moim guście). Jak dla mnie ideał :)
Dobry, solidny produkt
Gra na pewno warta zainteresowania. Tak jak napisali moi poprzednicy - rozgrywka jest spokojna, taka "do popykania". Plusik za małe pudełko - gra nadaje się do pociągu lub na plażę, nie zajmuje dużo miejsca podczas rozgrywki, czas gry też nie jest przesadnie długi. Mi się jeszcze podobają grafiki na kartach :) Są naprawdę ładne i klimatyczne!
Jak dla mnie ideał :)
Pod względem rozgrywki i satysfakcji, jaka z niej płynie dla mnie Mr Jack Pocket to ideał :) Dla osób lubiących główkować, z zacięciem do gier dedukcyjnych ta gra będzie strzałem w 10. Bardzo lubię gry w malutkich pudełeczkach - nie jest to może duża zaleta, ale w okresie wakacyjnym dość znacząca. Elementy są wykonane solidnie, zamiast normalnych kart w grze mamy wszystkie elementy wykonane z grubej tektury. Sprawia to, że w grę można grać wszędzie bez obaw, że się zniszczy. Malutki minus może być za cenę, która jest dość wysoka, ale cała reszta super!
Klasyczna gra logiczna w przepięknym wydaniu. Drewniane pudełeczko dodaje uroku, do kamyczków nie mam się o co przyczepić, bo są i spełniają swoje zadanie :) Idealny prezent dla rodziców lub dziadków, którzy lubią grać. Dla stałych współgraczy na pewno jest to pozycja warta zainteresowania.
Nic nowego do komentarzy moich poprzedników chyba nie dodam :) Gra jest świetna, niby niepozorna a potrafi wciągnąć na długo. Nie znam chyba nikogo, komu 6. bierze by się nie spodobała :)
Dobry, solidny produkt
Mała, szybka gra zawsze przyda się w kolekcji. Prezencik nie jest tytułem, który przyciąga na długo, ale ma kilka zalet: mały, tani, do zabrania do plecaka, trochę szczęścia, trochę ryzyka, trochę decyzji. Zasady są proste, zagrać można praktycznie wszędzie, bo nie zajmuje dużo miejsca - spokojnie da radę nawet w pociągu. Mi jednak bardziej podoba się 6. bierze, ale Prezencik nie odstaje aż tak bardzo ;)
Przyłączę się do narzekań na cenę nowego wydania :P Swego czasu w Resistance często się grało na biwakach/wyjazdach/imprezach. Pudełeczko było malutkie, ale grywalność w nim zawarta ogromna. Nowego wydania nie widziałam jeszcze, ale cena skutecznie odstrasza.
Sama gra jest porównywalna do mafii, ale według mnie jest trudniejsza. W mafii często zdarzało się "poświęcać" jedną osobę, co do której nie było sie pewnym, czy jest z mafii, bo wtedy w kolejnej rozgrywce dysponując mniejszą pulą "podejrzanych" łatwiej było wskazać "złą" osobę. W Resistance pula osób się nie zmniejsza z rundy na rundę, co podwyższa poziom trudności w zgadywaniu, kto może być "tym złym". Osoby dobre w blefowaniu potrafią tak zagmatwać rozgrywkę, że do samego końca często nie wiadomo, kto psuje nam szyki. Do tego dochodzą dyskusje nad stołem, oskarżenia, przekrzykiwania, zdrady i sojusze, które tworzą się i rozpadają z rundy na rundę. Polecam :)
Z początku nieco sceptycznie nastawieni do Takenoko (panda? różowe bambusy?) już po pierwszej rozgrywce wciągnęliśmy się na maksa. Przez lekko humorystyczny temat gra nabiera rumieńców. Nie wyobrażam sobie tej gry osadzonej w innym klimacie :) Syzyfowe zmagania ogrodnika z pandą bawią i sprawiają, że do gry zasiada się z przyjemnością. Idealna gra rodzinna.
Bardzo dobra gra imprezowa, nie zdziwię się jak dostanie sdj. Trójwymiarowy pociąg robi wrażenie i wzbogaca rozgrywkę, z której klimat westernowy aż kapie.
Przyłączam się do pochlebnych opinii moich przedmówców. Od siebie dodam, że mi się w grze jeszcze podoba rozmiar - gra jest upakowana w niewielką, poręczną puszkę, co czyni z niej idealną grę do torebki.
Niestety muszę się zgodzić z przedmówcą. Gra jest zdominowana przez wszechogarniający chaos. Ani tu sensu, ani zabawy. Dobrze, że jest krótka, bo nie wyobrażam sobie w to grać dłużej niż 10 minut. Dotrwanie do końca jest męczące. Również nie polecam
Jak dla mnie ideał :)
Łał, Copie Colle okazało się być dużym zaskoczeniem, co więcej - MEGApozytywnym! O grze nie dowiedziałabym się, gdyby nie aktualna promocja. Chociaż zawartość tego małego pudełeczka prezentuje się skromnie (7 tabliczek z grubego kartonu, kostka k6, 24 znaczniki punktacji i instrukcja), to dostarcza masę zabawy. Elementów jest mało, ale są wykonane bardzo solidnie. Nigdy nie pomyślałabym, że będę się tak dobrze bawić w memory, i to jeszcze w imprezowym gronie :P Ciekawe jest połączenie mechaniki memo z elementami blefu. Wszyscy ekstrawertycy, lubiący głośną zabawę, przekrzykiwanie się, blefowanie i toczenie zawziętych dyskusji na temat gry nad stołem odnajdą w Copie Colle grę dla siebie. U nas gra wzbudziła bardzo dużo emocji i spodobała się wszystkich współgraczom (graliśmy w 5 osób) do tego stopnia, że nad grą spędziliśmy cały wieczór.
Jak dla mnie ideał :)
Niesamowicie wciągająca gra. Pierwszy raz po rozpakowaniu gralismy w warunkach domowych na trzy osoby i już nam się spodobała. Pełny urok Cytadeli odkryliśmy później, w większym gronie i nie moglismy przestać grać. Wszystkie pozytywne opinie o grze wcale nie są przesadzone. Dodatkowo w pudełku mamy od razu dodatek, co pozwala nam na wzbogacenie rozgrywki! W mojej opinii Cytadela to jedna z takich gier, która żeby się podobała potrzebuje dobrego towarzystwa. Na szczęście my nie mamy z tym problemu ;)
Czteroletniemu bratankowi gra tak bardzo się spodobała, że używa kart z wizerunkami potworów i pudełka do własnych zabaw. Zasady są na tyle proste, że czterolatkowi zwycięstwo nie sprawia większych trudności. Potwory narysowane są w sympatyczny, humorystyczny sposób. Pudełko imitujące szafę i skrywające w sobie potwory jest bardzo fajnym akcesorium nie tylko do gry, ale też do zabawy. Mając przy sobie taką grę, już żadne dziecko nie będzie bało się potwórów. Przecież są takie zabawne i boją się zwykłych zabawek ;)
Do "Pędzących żółwi" nastawiałam się jak pies do jeża. Z dużą dozą sceptyzmu, raczej bez zainteresowania. Do czasu aż przyszło mi w tę grę zagrać. "Pędzące żółwie" są bardzo dynamiczną, ekscytującą grą z elementami blefu. W tej grze naprawdę czuć atmosferę wyścigu i im bliżej mety, tym napięcie rośnie. Nie zniechęcajcie się dziecięcą tematyką ani grafiką - "Pędzące żółwie" warto znać i warto zagrać!
Graliśmy w dwie osoby i grało się bardzo fajnie :) Zasady są bardzo proste, a sama gra bardzo przystępna dla początkujących, a mimo to zapewnia całkiem przyzwoitą dawkę strategii. Nacje dostępne w grze są dobrze zbalansowane - są odmienne od siebie, ale żadną z nich nie wygrywa się łatwiej. Chętnie obkupiłabym się we własny egzemplarz, może przy następnej okazji ;) No i te grafiki w grze - urocze!
Gra szybsza w rozgrywce od swojej karcianej poprzedniczki. Pociski latają w powietrzu, Indianie atakują, gracze odpadają jeden po drugim. Gracze wyeliminowani z rozgrywki nie muszą długo się nudzić, bo cała partia trwa dość krótko. Niestety w tym pędzie uleciał gdzieś klimat banga karcianego... A szkoda, bo to jedna z moich ulubionych gier imprezowych. Oczekiwałam czegoś lepszego i niestety zawiodłam się.
Jak dla mnie ideał :)
Wersja kieszonkowa w niczym nie odstaje od swojej starszej siostry. No, może poza wykonaniem, które nie wygląda na wytrzymałe. Jednak jest to wciąż ten sam superfarmer, który podoba się dzieciom :)
Idealna gra dla małego dziecka! Wykonanie jest naprawdę solidne, do tego kolorowe, co bardzo się spodobało. Czterolatek był w stanie samodzielnie sobie radzić i nierzadko również wygrywał! No i najważniejsze - sam namawiał nas na grę. A gdy szedł już spać, my również graliśmy w nogi stonogi w wersję z podbieraniem i świetnie się przy tym bawiliśmy :)
Jak dla mnie ideał :)
Robinsona kupiliśmy troszkę w ciemno, zachęceni pochlebnymi opiniami oraz zauroczeni licznymi wideorecenzjami i wideoprezentacjami. Odpowiadała nam bardzo tematyka (kto by nie chciał być rozbitkiem na wyspie?) i sama rozgrywka również wydawała się ciekawa.
"Na żywo" nie zetknęliśmy się z grą wcześniej. Pierwsze wrażenie po zakupie super! Pudełko ciężkie, mile ciążyło, gdy wracaliśmy z zakupioną grą do domu. Po rozpakowaniu - dużo elementów, wykonanie ładne, solidne = duży plus. I wtedy pojawił się zgrzyt. Instrukcja. Bardzo obszerna, bardzo szczegółowa. Po jednokrotnym przeczytaniu (instrukcja stanowiła lekturę do poduszki), ledwo skończyliśmy czytać koniec instrukcji, już z pamięci uleciały zasady przedstawiane na początku. No nic, gramy.
Pierwsza partia zeszła bardzo długo, co rusz wspomagaliśmy się instrukcją, wertowaliśmy, szukaliśmy, czytaliśmy zasady na głos, analizowaliśmy. Przygotowani na wysoki stopień trudności gry, z początku byliśmy bardzo zaskoczeni, że tak łatwo nam idzie. Jedzenia starczało, stosik drewna rósł w oczach... kraina mlekiem i miodem płynąca, a nie przeklęta wyspa. Aż nadszedł okres pogody... Bez dachu, bez palisady, bez większych zapasów drewna składowanych w obozie pogoda nas zniszczyła już w drugiej turze swojego trwania. Przegraliśmy z kretesem :)
W kolejnej partii nauczeni poprzednim doświadczeniem od samego początku dbaliśmy o rozwój obozu i udało nam się wygrać. W trakcie rozgrywki zacięcie rosło i wola zwycięstwa była tym większa, im więcej przykrych przygód po drodze nas spotykało. Kooperacja jest wymagana na każdym kroku - gracze muszą dbać o siebie nawzajem, ponieważ jeśli jeden z graczy umrze, wszyscy przegrywają. Gra wymaga od nas na każdym kroku podejmowania decyzji dotyczących naszych ruchów. Nie da się wykonać wszystkich akcji, które są możliwe. Często musimy robić coś kosztem czegoś innego, co może się na nas odbić w konsekwencji w przyszłych turach. Wyciągnąwszy te wnioski z pierwszego scenariusza, następnego dnia wyciągnęliśmy na stół scenariusz drugi. I przegraliśmy :) Gra znów nas zaskoczyła i przechytrzyła :) Piszę to z radością, ponieważ uważam to za duży plus - nie da się "nauczyć" ruchów, które poprowadzą do zwycięstwa. Musimy przystosowywać się do występujących przygód i czasami liczyć na łut szczęścia, żeby w pierwszej fazie pogody nie wypadły chmury zimowe. A jak wypadną? Gramy jeszcze raz, przecież nie damy się ograć ;)